poniedziałek, 18 lutego 2013

31

O czym by tu  napisać ... miałam jakiś tam wstępny konspekt w głowie, a potem, a potem okazało się, że dziecięciu nie spodobało się zakończenie Aladyna i zostało ono eksmitowane z książki poprzez brutalne wyrywanie. Nie jest to pierwsza taka akcja, wcześnie z dezaprobatą spotkało się 101 dalmatyńczyków. Już sama nie wiem jak przemawiać do tego minipreadtorka... a swoją drogą ten wiek w rozwoju dziecka jest niesamowity i nie mówię tylko z punktu widzenia omotanego miłością rodzica, ale również z punktu widzenia obserwatora. Ten mały człowieczek jakby wiedział, że zakochani weń rodzice uważają ją jeszcze za maleństwo, słodkie, ale mało zmyślne. Wykorzystuje ten stan do cna, wyciska nieogarnięcie rodzicielskie do ostatniej kropelki.. Uderza w płacz (ściskający matczyne serce)  i uspokaja się zaraz po wzięciu na  ręce, zachęcając do wydania jej upragnionego przedmiotu, chowa za plecami zakazana zdobycz pokladając się ze śmiechu, robi bardzo zasmuconą minę, ba zasłania oczka w geście zawstydzenie i już  już człowiek wierzy, a nawet żałuje, do momentu kiedy zauważy błysk żywych ciekawskich oczek, których wyrazowi daleko do skruchy. Mały człowieczek skłonny jest nawet odstąpić od mówienia w swoim  dialekcie, jesli bardzo czegoś chce. Z zachwytem  dostrzegam zmiany w charakterze mojej córeczki,  nie jest nam łatwo tzw bunt dwulatka objawia nam się często i głośno, ale uważam, że ma do tego prawo, a najpiękniejsze jest to ... że nikt nam nie wierzy.. bo ona ma najpiękniejszy chochlikowy śmiech ... moim zdaniem ma on właściwości amnezyjne, raz usłyszany wymazuje wspomnienia o napadach złości..... może dlatego wciąż pozostajemy  szaleńczo zakochani w maleństwie  i stale zaskakuje nas pewny siebie, głośny i charakterny człowieczek, na którego wyrasta.