czwartek, 19 stycznia 2012

2.

Sama nie wiem co należałoby napisać w związku z moim mieszanymi uczuciami. Zacznijmy od początku, zaraz po urodzeniu miałam problem z tzw karmieniem naturalnym, Dżuls urodziła się duża bla bla bla no i musiałam dokarmiać, miałam wrażenie, że połowa położnych ma mnie za złą matkę druga połowa mnie żałuje, każde wyjście do dyżurki po modyfikowane odczuwałam jako porażkę i kosztowało mnie to dużo łez. W domu nie było specjalnie lepiej , musiałam trochę dokarmiać, poza tym mała na okrągło na mnie wisiała, ryczałam i karmiłam, bardzo chcialam skończyć z tymi mękami, ale wisiało nade mną widmo bycia najgorszą matką świata.. więc karmiłam. Płakałam przy każdej podawanej butelce wymyślałam sobie od najgorszych i ogólnie lepiej tego nie wspominać. Brnijmy dalej, nrakowalo mi jakiegoś nienachalnego wsparcia z jednej strony moja mama aka cycoratorka  drugiej teściowa poco jeszcze karmisz.... ustatkowało się to wszystko jakoś w 4 miesiącu. Dżulsi i ja znalazlyśmy swój rytm, wciaż była na mieszanym a ja przestalam się czuć jak potwór. I przyszedł miesiąc szósty i moja mama znana jako karm choćby nie wiem co zaczęła przebąkiwać, że trzeba małą odstawić, problem w tym, że moje  dziecię zasypiało tylko na piersi .. tak wiem to źle, ale tak czasem bywa. Poza tym ja bardzo lubię kiedy ona się we mnie wtula, jednak poszukiwania pracy zmusiły mnie do smutnej refleksji, że niania nie da rady jej uśpić jeśli jej nie oduczę tych niecnych praktyk. I wiem, że ona jest już duża  i pół roku zaliczone , i trzeba po prostu trzeba ją odstawić ... ale nie mogłam powstrzymać łez kiedy zasnęła dziś bez ukochanej cycy ... czuję się niepotrzebna .... i bądź tu mądry a matki i tak nie zrozumiesz, gorzej, że wiem, że już nie mogę zwalić wszystkiego na hormony. Zjadłabym coś słodkiego na pociechę, ale chcę zrzucić pociążowy brzuch ... zresztą ten przeciążowy też ... więć wrrrrrrrrr

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz