W sumie nie tylko babie, bo to chłop zaczął podchody do cynamonowych bułeczek... bo pyszne, pyszne, pyszne i cynamonowe, ale jak już zaczął tak namawiać i zobaczyła baba oczyma wyobraźni te bułeczki, i wspomniała (jeszcze z czasów przeddzieciowych) smak gorącej, parującej, drożdżowej i wręcz nieprzyzwoicie cynamonowej bułeczki, to zasadniczo klamka zapadła. Rozpoczęły się poszukiwania przepisu. Baba w kuchni z wiekiem i zaawansowaniem ciąży robi się coraz bardziej leniwa, więc fińskie i polskie cynamonki jej nie podpasowały.. ale norweskie cynamonowe bułeczki .... cóż :D. Oczekiwania tyle co wcale, bo w sumie 40 minut, generalnie w godzinkę 10 można mieć już w brzuszku taką bułeczkę. Smak .. o Panie dzięki Ci za kubki smakowe i zmysł powonienia. Ogólnie PYCHA. Warto było się nawyrabiać ciasta (choć w odwecie dziecko drugie obecnie foszy się okropnie), warto poparzyć paluchy udzierając sobie bułeczkę (choć na zimno też są rewelacyjne). Polecam i lecę konsumować dalej
PRZEPIS TUTAJ , zdjęć gotowego wyrobu nie ma, bom zjadła :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz