sobota, 13 października 2012

21

No to sobie podziergałam .. nie ma co. Zrobiłam 1/3 bolera zwanego tostem  i czapkę, która nie wiem czemu u mnie jest inna niż na zdjęciu.. czy ja nie umiem czytać ze zrozumieniem? ( tu upadałaby mężowska teoria  o mojej ogromnej inteligencji). Nic to czapka  i tak mi się podoba a jako tygodniowy udzierg taki wynik mnie zadowala, gorzej, że prawy nadgarstek zgłasza jakieś pretensje, na moje "co jest malutki? i energicznego młynka odpowiada oburzeniem  i dojmującym bólem, więc dziś drutuję powolutku (za to mąż wieszczy mi kalectwo.. dzięki mężu .. co za optymizm :P).  E tam, nie przejmuję się tym, dziś miałam dobry dzień dostałam kawę, książkę  i wybraliśmy się na nowe gastronomiczne coś - bubble tea .. ja popijałam zieloną z mango i kulkami jogurtowymi ( moim zdaniem robione na agarze), natomiast małżonek popijał jakraworóżwy truskawkowo-mleczny koktajl również z kulkami jogurtowymi. Cala zabawa polega właśnie na tych kulkach albo z tapioki, albo z agaru albo żelek które wciągane przez słomkę przyjemnie"wybuchają w ustach". Następnym razem wezmę coś na czarnej herbacie, może nie będzie tak przeraźliwie słodkie. zwieńczeniem  dnia były hamburgery własnej produkcji w oparciu o przepis jamiego oliviera.. mniam jakie pyszne! A jutro smażone pierożki wonton (wiedzieliście, że są dwa rodzaje ciasta wonton : do gotowania  i do smażenia ... ja oczywiście nie dałam po sobie poznać, że nie miałam o tym zielonego pojęcia  ... cóż.. a w ramach bonusu dotachałam w torbie ramen o smaku sezamu, lubię eksperymenty) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz